-
Ej! Aloma, zwolnij! Do szkoły nie jest tak daleko, jak ci się
wydaje, a my mamy jeszcze sporo czasu. Na pewno zdążymy.
Westchnęłam
ciężko. Mój brat był bystry, ale czasami brakowało mu taktu...
albo specjalnie zachowuje się jak idiota, żeby zdenerwować mamę.
zazwyczaj jest to zabawne, ale są też sytuacje takie, jak ta przy
śniadaniu, gdy porusza drażliwy temat, który jest rodzinnym tabu.
-
Tylko mi nie mów, że nie będziesz się do mnie teraz odzywać.
Siostra! trzeba opracować strategię! - zawołał, przesadnie przy
tum gestykulując.
Zatrzymałam
się i zaczęłam się śmiać, Ali stanął obok mnie, po chwili
oboje śmieliśmy się jakiś czas, a gdy się uspokoiłam,
przybiliśmy sobie piątkę na znak porozumienia.
-
To jakie masz pomysły braciszku? - zapytałam idąc dalej.
-
Myślę... Wczoraj rozmawiałem z Crispinem; jest przewodniczącym.
Pomógł mi się rozeznać w terenie, dlatego uważam, że powinnaś
się do niego zgłosić. Rano przesiaduje w pomieszczeniu szkolnego
radia, więc tam na pewno go znajdziesz.
-
Zaraz, zaraz... Chcesz mi powiedzieć, że wczoraj wymknąłeś się
z domu, żeby poznać ludzi ze szkoły i mi o tym nie powiedziałeś?
No wiesz co? Jak mogłeś?!
Wzruszył
ramionami, uśmiechając się szeroko. Miałam ochotę zedrzeć mu
ten uśmieszek. Uderzyłam go w ramię i przyspieszyłam kroku. Droga
tak szybko minęła, że nawet nie zauważyłam, iż jesteśmy już
na terenie szkoły. Weszłam do budynku, zostawiając brata na
zewnątrz. Nie miałam pojęcia dokąd mam iść. Hol był ogromny.
Po prawej i po lewej stronie znajdowały się już
pierwsze korytarze,
dalej na prawej, bocznej ścianie wisiały tablice z różnymi
ogłoszeniami i plakatami. Następnie dało się dostrzec sporą
ilość metalowych szafek i kolejne boczne korytarze. Ściany były w
białym kolorze, ozdobione drewnianymi panelami, które nadawały
wnętrzu osobliwego uroku.
-
Ty musisz być Aloma, siostra Alistiara. Mam rację? - usłyszałam
męski głos, dobiegający zza moich pleców. Obróciłam się, a
moje rozpuszczone włosy zatańczyły w powietrzu.
Stał
przede mną wysoki blondyn z niebieskimi oczyma i przyjaznym
uśmiechem. Trzymał w ręku gruby zeszyt, a z kieszeni jego koszuli
wystawał niebieski długopis. Po jego urzędniczym wyglądzie
domyśliłam się, że to on jest tym przewodniczącym, o którym
mówił mi brat. Przyjrzałam mu się dokładniej i zauważyłam,
że w lewej ręce trzyma pęk kluczy, które przewraca nerwowo
palcami. Była do nich przyczepiona plakietka z jakimś napisem, więc
uznałam, że pewnie idzie do pomieszczenia radiowego, albo z niego
wraca.
-
Tak, a ty masz na imię Crispin, prawda? Alistiar mówił mi o tobie.
-
Piękna i bystra! Potrzeba nam tu więcej takich dziewczyn. -
Uśmiechnął się do mnie puszczając oczko. - Z wielką chęcią
oprowadziłbym cie po szkole tak, jak wczoraj twojego brata, ale
niestety mam teraz dużo roboty. Pozwolisz, że zaprowadzę cie do
Annelise? To naprawdę bardzo życzliwa osóbka, która pomoże ci
natek bardziej niż ja.
Pokiwałam
głową i poszłam za blondynem, który zgiął rękę w łokciu, by
bardziej skoncentrować się na zabawie kluczami. Szliśmy korytarzem
mijając klasy od numeru 51 do 73, gdzie stała niska dziewczyna z
włosami w odcieniu błękitu, któremu bliżej było do bieli. Gdy
podszedł do niej Crispin, odwróciła się do mnie i spojrzała na
mnie oczami równie błękitnymi jak jej włosy. Wysłuchała
chłopaka, a kiedy od odszedł i powędrował w swoją stronę,
podeszła do mnie energicznie, witając się. jej głos był
delikatny, piękny niczym świegot małego ptaszka o poranku.
-
Jestem Annelise. Słyszałam, że masz brata bliźniaka. To musi być
super sprawa! Chciałabym mieć rodzeństwo tak, jak ty.
W
szkole zawsze powtarzali, że każdy z naszej rasy ma swoją aurę i
żeby zobaczyć ją u innych trzeba nie lada wysiłku oraz
koncentracji, ale ona... Jej aura była niemalże na wyciągnięcie
ręki. Zupełnie jakbym przy każdym oddechu mogła poczuć jej
zapach (o ile aury mają jakąś woń).
-
Muszę przyznać, że rodzeństwo jest bardzo... Jak ty to nazwałaś?
"super sprawą". Nie wiem, czy Crispin mówił ci jak mam
na imię...
-
Tak, tak! Aloma! Śliczne imię! - zawołała ze szczerym
entuzjazmem. - Musisz poznać kilka osób. Idziemy? Mamy jeszcze
trochę czasu.
Pokiwałam
głową, a ona od razu chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła
za sobą przez korytarz w stronę holu. Na końcu tego korytarza
skręciłyśmy w lewo, a gdy minęłyśmy szafki i tablice
ogłoszeniowe, skręciłyśmy w korytarz po naszej prawej.
Zatrzymałyśmy się prze sali z numerem 32. Właściwie to ja się
zatrzymałam, a Annelise przytuliła chłopaka z rudą czupryną,
brązowymi oczami, ubranego w czarne spodnie i niebieską koszulę,
która (co mnie zdziwiło) idealnie współgrała z kolorem jego
włosów.