Nowy
dom, nowa szkoła, nowi ludzie i szansa na lepsze życie. Cóż...
chciałabym, żeby to ostatnie okazało się prawdą. Niestety mam
pewne wątpliwości. Może i jestem nadmierną pesymistką, ale nic
na to teraz nie poradzę. Może niedługo się to zmieni? W tej
chwili niczego nie mogłam być pewna. No, oprócz tego, że powinnam
zejść na śniadanie i wyjść z domu, jak najszybciej, jeśli nie
chciałam się spóźnić już na pierwszą lekcję w nowej szkole.
Zebrałam w sobie siły, odetchnęłam głęboko. Gdy weszłam do
jadalni, przy stole siedziała moja młodsza siostra. Jadła ciastko
w polewie czekoladowej i tak, jak większość małych dzieci calutką
buzię umazała sobie słodką przekąską. Wzięłam ścierkę,
którą zwilżyłam pod kranem i wytarłam jej śliczną buźkę,
siadając obok niej. Na stole jak zawsze, było ustawione jedzenie.
Mama odkąd pamiętam przygotowywała nam śniadania zanim wstaliśmy,
żebyśmy zaraz po obudzeniu mogli sobie wybrać, co będziemy
jeść. Nałożyłam na swój talerz przekrojoną bułkę. po
posmarowaniu jej masłem, chwyciłam za dżem wiśniowy i skończyłam
robić swoje kanapki.
Tata
był już w pracy, a mama, jak to mama krzątała się po
domu, dbając o porządek. Codziennie siedziała z małą w domu,
gdyż uważała, że Abby jest zbyt mała, by siedziała z nią jakaś
niania. Oprócz siostry mam brata, ale nie takiego zwykłego brata!
Jesteśmy bliźniakami i mam wrażenie, że dzięki temu świetnie
się rozumiemy. Dość często sobie dokuczamy, ale taka już jest
natura większości rodzeństw. Mój brat ma na imię Alistiar. Sama
często się zastanawiam, dlaczego nasi rodzice każdemu z nas,
nadali imię zaczynające się literą "a". Pytałam ich o
to dziesiątki razy, ale zawsze odpowiadali, że to przypadkowe
zrządzenie losu i po prostu spodobały im się te imiona w
danej chwili.
-
Cześć siostra! Jak samopoczucie? - zapytał Alistiar, wchodząc do
jadalni przez kuchnię.
Oboje
mieliśmy jasnozielone oczy i rude włosy, z tym, że moje były
znacznie dłuższe. Brat był ode mnie wyższy o całe dziesięć
centymetrów. I dobrze! Nie chciałabym mieć niskiego brata. Babcia
zawsze powtarzała, że prawdziwy mężczyzna zaczyna się od metra
osiemdziesięciu, a to co poniżej to nic nie warte gnojki. Wracając
do Alistiara, był dobrze zbudowany i podobał się większości
dziewczyn, ponadto potrafił z nimi rozmawiać. Jeśli tylko chciał,
był w stanie oczarować i uwieść każdą dziewczynę jaką do tej
pory poznałam.
-
Samopoczucie dobrze... - bąknęłam, znów wycierając buźkę Abby.
Brat
zaśmiał się
i w tym samym momencie dołączyła do nas mama. Jednak nie weszła
do jadalni. Została w kuchni i otworzyła lodówkę. Wyciągnęła
ze środka pokrojoną w plasterki cytrynę i postawiła talerzyk na
kuchennym kontuarze.
-
Komu herbaty? - zapytała z szerokim uśmiechem.
-
Ja poproszę, ale bez cytryny - wybełkotał Alistiar z gębą pełną
kawałka mojej kanapki, którą zabrał, przechodząc obok mnie.
Wywróciłam
oczami, wstając od stołu. Podniosłam swój talerz, by zanieść go
do kuchni i obmyć z okruszków oraz dżemu.
-
Nie mam ochoty na herbatę - odpowiedziałam w stronę mamy, która
stała z czajnikiem nad kubkami i zastanawiała się ile z nich
powinna zalać. - A co do ciebie braciszku, to może zrobić ci
jeszcze jedną kanapkę? - zapytałam złośliwym tonem.
-
A nie, dziękuję. Poradzę już sobie. Swoją drogą, to dobry ten
dżem. - Uśmiechnął się do mnie, żebym już się na niego nie
złościła. - Mamo, powiedz mi, dlaczego mamy znów iść do szkoły,
skoro naukę zakończyliśmy ponad rok temu i jesteśmy już po
rocznej służbie?
Mama
odwróciła się gwałtownie, rozlewając wrzątek na blat i podłogę.
Spojrzała na mojego brata z przerażeniem. Odstawiła czajnik i
podeszła do kontuaru. Odsunęła talerzyk z cytryną i oparła się
na rękach, by zmniejszyć odległość między nią a Alistiarem.
-
Tłumaczyłam ci już! Byliście częśćią eksperymentu rządowego,
ale z jakiegoś powodu, zaprzestano finansowania tego przedsięwzięcia
i musicie chodzić do szkoły jak wasi rówieśnicy.
-
Czyli mam rozumieć, że mam się zachowywać tak, jakbym był na tym
samym poziomie? - zadał kolejne pytanie.
-
Tak, bracie! - wtrąciłam się do ich dyskusji. - Będziemy
chodzić do szkoły i zachowywać się, jak normalni nastolatkowie w
naszym wieku, z naszego gatunku. To, co działo się w ciągu
ostatnich dwóch lat musimy uznać za coś, co się nigdy nie
wydarzyło. A teraz bierz swój plecak i idziemy do szkoły!
Wyszłam
z kuchni, kierując się w stronę przedpokoju, gdzie założyłam
buty. Gdy zarzuciłam torbę na ramię, dołączył do mnie brat.
Wcisnął na stopy swoje najki i wyprostował się przede mną z tym
swoim zadziornym uśmiechem. Rzucił na do widzenia "papa
rodzinko", otworzył drzwi i wyszedł poganiając mnie gestem
ręki.
-
Cześć mamo! Kocham cię Abby! - krzyknęłam wychodząc. Zamknęłam
drzwi za sobą i minęłam brata bez słowa.
oczywiście, że się nie obraziłam ;)
OdpowiedzUsuńsama wiem, ze tych powtórzeń jest dużo ale już sama nie maiłam pomysłu jak zrobić by było ich mniej...
Krytyka jest dobra, bo dzięki temu mój blog będzie coraz lepszy ;)
Co do opowiadania to widzę, że powolutku wprowadzasz nas w całą sytuację i w sumie zaskoczyłaś mnie tym, że nie nie jest na razie krwawo, a to przecież wojna, ale pozytywnie zaskoczona jestem :)
W niektórych momentach wydawało mi się tylko, że zdania było za krótkie, np.
Niestety mam pewne wątpliwości. Może i jestem nadmierną pesymistką, ale nic na to teraz nie poradzę
To zamiast tej kroki postawić przecinek i od razu lepiej by się czytało :)
Mam też nadzieję, ze się na mnie nie obrazisz, bo to tylko moje skromne zdanie ;)
no tak, tylko, że nie możesz ich pisać właśnie za długich :)
OdpowiedzUsuńtrzeba też wyczuć kiedy, krótkie zdanie jest wręcz wymagane, ale nie martw się ja też tego nie potrafię ;DD
zwłaszcza, że ja studiuję chemię to do opowiadań powinno mi być daleko...
O pachnie mi tu dobrym opowiadaniem^^ Eksperyment rządowy? A jaki? I co bohaterowie mieli z nim wspólnego? Same pytania i tajemnice^^ Podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://w-poszukiwaniu-marzenia.blogspot.com/
Uwielbiam science-fiction, a Twoje opowiadanie właśnie na takie mi wygląda, czyli zaraz Cię dodam do linek i będę wpadać.^^
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału pierwszego, to wyszedł Ci taki nudnawy początek dnia, ale te początkowe rozdziały muszą takie być.
Masz ładny, nie męczący styl. Podobało mi się to, jak przedstawiłaś powiązania w tej rodzinie.
Ale, żeby nie było tak słodko, to pozwolę sobie wypisać chochliki, jakie wdarły się w treść poprzedniej notki (pt.: "Kilka informacji na dobry początek").
"Aloma wraz z bratem, Alistiarem, starają na nowo drożyć się z szkolne życie..." - w szkolne życie (zamiast "z szkolne życie")
"Szybko jednak zdobywa nowych znajomych i z ich pomocom wkracza na właściwe tory." - pomocĄ (pomoc - l. pojedyncza, dlatego też kończymy na "ą")
[homerowski-taniec.bolgspot.com]
[marmurowe-historie.blogspot.com]
Poinforomawa zostaniesz, jesli obiecasz, że odwdzięczysz się tym samym^^ Nic za darmo:D
OdpowiedzUsuńDodaję do linków^^
Rozdział pierwszy na http://w-poszukiwaniu-marzenia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam:)
Ehmm... te imiona na "A" :) Też je uwielbiam i również ciężko mi wytłumaczyć dlaczego. Drugi dzieć również na "A" będzie, jeśli nie zmienię zdania przez kolejne lata ;) Wracając do tematu, wstęp dobry, ale poczemu taki krótki? I chociaż długaśnego wprowadzania w akcję nie lubię, tutaj przydałoby się więcej szczegółów. W sumie takie częściowe wprowadzenia (po trochu tu i tam) też są dobre. No cóż, się zobaczy, co dalej z tego wyjdzie. Obyś była konsekwentna. Mam wrażenie, że poprawił się Twój styl. Chyba sporo pisałaś przez wakacje? Jadę dalej ;)
OdpowiedzUsuń